Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 334
Moja ocena : 6/6
Liczba stron: 334
Moja ocena : 6/6
Kiedyś już wspominałam, że parę lat temu, kryminały i thrillery stanowił moją główną bazę czytelniczą. Po jakimś czasie, złapałam się na tym, że mało który potrafi mnie już poruszyć i zaskoczyć. Wiązało się to chyba z faktem, że gatunek ten stał się dość odtwórczy, a ja większość motywów i pomysłów kryminalnych już znałam. Przesyt gatunkiem spowodował, że porzuciłam go na rzecz spokojnych i sympatycznych powieści obyczajowych z happy endem. Spokój w lekturach muszę jednak czasami przełamać jakąś iskrą.
"Statek śmierci" jest taką porządną iskrą, petardą nawet! Wysoce trafione jest stwierdzenie, że Yrsa Sigurðardóttir jest królową skandynawskiego kryminału (chociaż ja mam jeszcze kilka innych faworytek do tego tytułu). Na pierwszy rzut oka i według opisu z okładki, "Statek śmierci" to thriller z wątkiem paranormalnym. Jak bowiem inaczej wytłumaczyć fakt, że do portu w Reykjaviku przypływa luksusowy jacht zupełnie pusty? Nikt nie potrafi wyjaśnić, jak doszło do tego, że pozbawiony pasażerów statek, przepłynął Atlantyk i co się stało z jego załogą: kapitanem, sternikiem i mechanikiem pokładowym, oraz czteroosobową rodziną, podróżującą w związku ze sprawami zawodowymi ojca.
Poza policją, sprawą zajmuje się adwokat Thora Gudmunsdottir, pracująca z ramienia starszego małżeństwa, których to syn, synowa i wnuczki mieli być obecni na statku. Zrozpaczeni dziadkowie nie potrafią racjonalnie wyjaśnić, bo stało się z ich rodziną, a do tego, poruszeni są faktem zaopiekowania się najmłodszą córeczką syna, która w czasie rejsu rodziców, pozostała na lądzie pod ich opieką. Thora pomaga uporządkować im sprawy finansowe, związane z pracą Egira i jego ostatnią podróżą służbową, a przy okazji natrafia na informacje o samej pechowej podróży. Z różnych źródeł dowiaduje się, że jacht miał być rzekomo okryty złą sławą i nosić miano "przeklętego". Również poprzedni właściciele statku nie wiążą z nim dobrych wspomnień. Czy nad jachtem krąży klątwa, która doprowadziła do zniknięcia pasażerów?
Prawda okaże się być przerażająca. Tym bardziej, że będzie ona dawkowana czytelnikom w małych porcjach. Akcja książki toczy się dwutorowo. Na przemian czytamy o wydarzeniach aktualnych, czyli prywatnym śledztwie prowadzonym przez Thorę, i sytuacji, jaka miała miejsce na jachcie, kiedy jeszcze pasażerowie byli na nim w komplecie.
Powoli odkrywamy poszczególne karty, które doprowadzają nas do prawdy. Przytłaczająca atmosfera na statku, złe warunki pogodowe, zamknięta na niewielkiej przestrzeni, mała społeczność, powodują, że czytelnikowi udziela się atmosfera, początkowo niepokoju, a w finale, paniki i grozy. Czy na jachcie działają siły nadprzyrodzone? Czy to tylko wyobraźnia podsuwa makabryczne obrazy, a rzeczywistość jest bardziej prozaiczna?
"Statek śmierci' to świetny thriller. Książka, która autentycznie straszy atmosferą, bez makabrycznych, krwawych opisów zbrodni. Zakończenie powieści, poza tym, że jest zaskakujące, niesie ze sobą wyjątkowo smutny wydźwięk i nie da tak łatwo o sobie zapomnieć. Treść siedzi gdzieś głęboko w podświadomości, a jeżeli do tego, ktoś ma awersję do zamkniętych pomieszczeń, małych ciasnych przestrzeni, albo lęk przed wodą, spotęgowanie wrażeń - gwarantowane!
Jak dla mnie, książka zasługuje na szóstkę. Za to, że jest to thriller, który zdecydowanie wyrwał mnie z czytelniczego spokoju i zapewnił porządny dreszczyk emocji. Takie powieści lubię!
"Statek śmierci" zaliczam do październikowego wyzwania Trójka e-pik.
Sardegna
Wczoraj przeczytałam równie świetny thriller jakim jest "Homeland". To było moje pierwsze spotkanie z takim typem literatury i bardzo pozytywne, dlatego myślę, że Statek śmierci, również może przypaść mi do gustu.
OdpowiedzUsuńSzczerze powiem, nie znałam ani książki ani serialu "Homeland". Pierwszy raz u Ciebie przeczytałam na ten temat. jednak to nie do końca moje klimaty, pozdrawiam :)
UsuńCzytałam, ale nie podzielam i nie rozumiem zachwytów nad tą książką :) Jestem wielką fanką thrilleru skandynawskiego i naprawdę czytałam wiele lepszych powieści od tej. Statek śmierci jak dla mnie miał zbyt mało grozy, za małe natężenie dawkowania strachu i przede wszystkim tam zbyt mało się działo. A fenomen Thory? Nie zauważyłam.
OdpowiedzUsuńTo niezłe czytadło, ale dla mnie nie należy do wybitnych przedstawicieli gatunku.
Pozdrawiam :)
Witaj Dominiko :) Dziękuję za twoja opinię :) milo przeczytać, ze ktoś ma odmienne zdanie. Jak dla mnie grozy było aż nadto. Może działała na mnie przytłaczająca atmosfera statku i porównanie nasuwające się z "Dziesięcioma murzynkami". Słyszałam opinie, że to jedna ze słabszych powieści autorki. nie mam porównania, więc w tej kwestii się nie wypowiem, ale "Statek..." bardzo wpasował się w moje gusta. No a zakończenie to już było powalające. Również pozdrawiam :)
Usuń"Mam tak samo jak Tyyy", chciałoby się napisać. Kryminały, thrillery chłonęłam jak gąbka, aż złapałam się na ziewaniu. Powiedziałam stop, przeprosiłam się z romansami, obyczajówkami, wywiadami nawet. Ale co jakiż czas tęsknię do tej "iskry", o której wspominasz. Wczoraj czytałam Syrenkę Lackberg i naprawdę dobrze się bawiłam! Dzisiaj miało być coś z literatury dziecięcej, ale skoro tak Yrsę chwalisz, a zalega mi już na półce od lutego [!!!!!!!!], to może jednak zmienię kierunek:)) Obym poczuła te same emocje!:)
OdpowiedzUsuńMam straszliwą wręcz ochotę na tę książkę, zazdroszczę potwornie każdemu, kto miał szczęście ją czytać, no!
OdpowiedzUsuńO, i kolejna recenzja tej książki, tym razem znów na plus. Chyba w końcu będę musiała ulec "modzie" i też ją przeczytać. :)
OdpowiedzUsuńTeż niedawno skończyłam czytać tę powieść i również dostała ode mnie maksymalną ocenę :)
OdpowiedzUsuńCoś dla mnie :)
OdpowiedzUsuń