Wydawnictwo: Harlequin/Mira
Liczba stron: 412
Moja ocena : 4/6
Kiedy mam ochotę na jakąś lekką i niezobowiązującą lekturę, sięgam po romans. Nic tak nie poprawia mi humoru i nie odstresowuje w chwilach napięcia, jak zagłębienie się w świat miłosnej intrygi książkowych bohaterów.
Sięgając po "Czarny brylant" liczyłam właśnie na taką przyjemną lekturę i miłe spędzenie czasu. Nazwisko autorki dobrze mi się kojarzyło, gdyż parę lat temu czytałam jakąś jej powieść i miałam pozytywne wrażenia.
Dodatkowym atutem książki wydawał mi się także wątek zagadkowego, tytułowego brylantu, z którym przyszło się, bohaterom powieści, zmierzyć. Ale po kolei:
Kyria Moreland jest córką angielskiego arystokraty. Jej rodzina jest jednak trochę nietypowa. Nie zważa na konwenanse, które przecież były tak ważne w ówczesnym czasie, tylko stawia na relacje rodzinne, prawdę, szczerość, uczciwość, zdobywanie doświadczenia i dobrą zabawę.
Kyria jest "środkową" siostrą w wielodzietnej rodzinie i zajmuje się przygotowaniami do ślubu swej starszej siostry. Atmosferę przedweselną psuje jednak dziwne wydarzenie. Posłaniec - obcokrajowiec, niosący tajemniczą przesyłkę do dworu, zostaje po drodze brutalnie napadnięty i w rezultacie umiera. W swych ostatnich chwilach kieruje paczuszkę do rąk Kyri i wypowiada dziwne słowa.
Dziewczyna nie bardzo wie skąd trafiła do niej tajemnicza szkatułka, ozdobiona wielkim, czarnym brylantem i jakie ma być jej przeznaczenie. Postanawia dowiedzieć się o posłańcu i samej przesyłce, jak najwięcej. W poszukiwaniu informacji wyrusza do Londynu, a w podróży towarzyszy jej przystojny i opiekuńczy przyjaciel rodziny, Amerykanin, Rafe McIntyre.
Jak można się domyśleć, romans tych dwojga bohaterów będzie tłem do zawiłej intrygi, związanej z poszukiwaniem prawdy o pochodzeniu szkatułki i brylantu. Wszystko dziać się będzie z realiach XIX wiecznej Anglii, w otoczeniu pięknych strojów, przedmiotów i artefaktów.
Miłośnikom gatunku na pewno powieść przypadnie do gustu. Ja dałam czwórkę, gdyż cała akcja wydała mi się za bardzo rozwlekła. Najbardziej przypadło mi go gustu zakończenie. Szkoda, że autorka nie rozbudowała bardziej końcowego fragmentu. Ostatecznie jednak książkę polecam. Może być ona świetną wakacyjną lekturą, albo miłą odskocznią od szarej codzienności.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Harlequin/Mira, za co serdecznie dziękuję :)
posted by Sardegna on 4, literatura amerykańska, Mira, romans, współczesna literatura zagraniczna
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Mam ogromną ochotę na tę książkę,. ale póki co nadrabiam zaległości w serii autorstwa Lisy Kleypas :)
OdpowiedzUsuńostatnio przetrząsałam własną biblioteczkę w poszukiwaniu romansu. jedyne co znalazłam to Fraciose Sagan "Pewien uśmiech". Sagan robi na mnie średnie wrażenie, w każdym razie książek, które czytałam, zupełnie nie pamiętam.
OdpowiedzUsuńJuż mi się podoba :-) Właśnie mam ochotę na coś lekkiego - takiego w sam raz na wakacyjne upały.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
miłośniczką gatunku nie jestem, dlatego książkę odłożę na dalszą przyszłość
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam na swojej półce ale musi jeszcze odrobinę i cierpliwie poczekać na swoją kolej :D
OdpowiedzUsuńAkcja może i jest trochę rozwlekła, aczkolwiek mnie się książka bardzo podobała :)
OdpowiedzUsuńJa we wtorek planuję zacząć lekturę. Nic jeszcze tej autorki nie czytałam, ba od x lat nie czytałam romansu historycznego, ale pamiętam kiedyś bardzo mi się podobały, a teraz latem przy tych koszmarnych upałach przyda mi się coś lekkiego.
OdpowiedzUsuńTakie okładki po prostu mnie przyciągają - są zapowiedzią niezłego romansu historycznego, a te są chyba idealne na wakacje :D
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńLubię romanse historyczne. Można się przy nich rozerwać. Tej książce chce dać szanse, bo słyszałam sporo pozytywów :)
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemna lektura, wrażenia monstrualne :)
OdpowiedzUsuń